poniedziałek, 21 listopada 2016

Tego mi nie oddasz Emigracjo!

Dziś trochę melancholijnie bo i w takim jestem nastroju. Więc z góry przepraszam tych, którzy spodziewają się lekkiego, przyjemnego tekstu. Tym razem taki nie będzie.

tego mi nie oddasz emigracjo

Myśląc o emigracji zastanawiacie się pewnie, że to wszystko nie jest takie proste. Dużo trzeba pozałatwiać, znaleźć pracę, nowy dom, a i język wypada podszkolić. Masa rzeczy do załatwienia, a najtrudniej jest się zdecydować.

Otóż nie.

Wyjechać jest łatwo. Wystarczy jako taki plan, trochę pieniędzy w kieszeni i bilet. Pakujesz walizki, żegnasz się z bliskimi i zamykasz za sobą drzwi. 

Wyemigrować jest prosto. Zwalniasz się z pracy, na początek znajdzie się coś na chwilę, tak żeby gdzieś się zahaczyć, zarobić trochę grosza i szukać czegoś konkretnego w międzyczasie.

Tak samo z mieszkaniem. Na początku mieszkasz gdzieś kątem u znajomego czy odpowiedasz na ogłoszenie w necie o współdzieleniu pokoju. Gdy coś się zarobi, znajdzie się lepsze lokum.

Emigracja jest prosta. Życie na emigracji to już zupełnie co innego.

Zewsząd słychać: "oooo ty to w tych Niemczech pewnie dobrze zarabiasz", "no taaakk jeździsz beemką no bo czym innym", "w Niemczech do lekarza pewnie przyjmują bez kolejek", "w Niemczech pewnie jest lepiej i ludzie inni, a nie jakieś buraki"

Nikt nie patrzy co tracimy, co zostawiamy za sobą, bez czego i bez kogo musimy żyć.

Za tymi zamkniętymi drzwiami zostawiamy rodzinę. Ludzi, którzy nas kochają, dla których jesteśmy najważniejsi. Opuszczamy przyjaciół, których znamy od dzieciństwa, i z którymi wspólnie dorastaliśmy. Ci ludzie będą od tej pory prowadzić dalej swoje życie, w którym my będziemy uczestniczyć już w mniejszym stopniu bo co tam sporadyczne e-maile, telefony dwa razy w tygodniu. Na co zda się nam to, że do domu przyjeżdżamy dwa razy do roku na święta?

Upuszczamy pracę, język, którego nigdy w życiu nie musieliśmy się uczyć i wkuwać słówek. Karierę, którą obiecywały nam skończone studia, maile pisane od niechcenia bo po polsku.

Siedzimy w samolocie, spoglądamy jeszcze raz za siebie odczytując ostatni raz jakiś bilbord ze znakami układającymi się w polskie słowa. Wdychamy raz jeszcze zapach domu, żeby zachować go w pamięci przed odlotem na niewiadomo jak długo. Zamykamy oczy i szepczemy tak żeby nikt nie słyszał Tak bardzo Was kocham!... i odlatujemy...

M.

7 komentarzy:

  1. Ojj tak :/
    Ja miałam tyle łatwiej że to "zycie zadecydowało" niby banalne bo w wiekszosci emigracji tak jest TYLKO u mnie była tragiczna smierc mamy zaraz po tym taty i juz nie chciałam tam byc wszystko mnie ich przypominało. Maz miał prace w De, mieszkanie ... Spakowałam sie i wyjechałam tam gdzie juz wiele razy bywałam na feriach/wakacjach I CO? a no to ze negle z tymi walizkami było inaczej tam przyjechac nic juz nie takie samo a za Pl to nawet za chodnikiem i placem zabaw zaczełam tesknic za tym na co pozornie nigdy nie zwracałam uwagi... Nie jest łatwo mimo ze niby nikt tam na mnie juz nie czeka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może i melancholijnie ale prawdziwie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz jest Skype, FB i komunikatory, tanie loty także nie jest tak źle, oczywiście to nie to samo, ale da się przeżyć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj prawdziwe oblicze emigracji.
    Nawet drzewa, niby te same ale jednak jakieś inne. Tęsknota jest i chyba już zawsze będzie

    OdpowiedzUsuń
  5. Komunikatory czy telefony nie zrekompensują nam pracy za granicą. Wiem bo pracuję jako opieka przy osobach starszych w niemczech i bardzo brakuje mi rodziny. Pieniądze oczywiście to w pewien sposób rekompensują jednak nie do końca :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jest takie proste, ale przypuszczam, że w wielu krajach prostsze, niż kiedy trzeba by zaczynać od zera w PL...

    OdpowiedzUsuń
  7. Taka jest prawda i nikt nie powinien tego podważać. Ciekawie kiedy to się zmieni.

    OdpowiedzUsuń