Jakiś czas temu wspominałam tutaj o mojej niechęci przedwyjazdowej. W skrócie chodziło o to, że gdy już wiem konkretnie, kiedy wylatuję i jaką masę rzeczy chciałabym jeszcze zrobić przed wyjazdem, nie bardzo już chce mi się np. pracować. Zwłaszcza, że w pracy atmosfera do bani. Mówiłam wtedy, że planowałam popracować do końca roku i z początkiem 2014 będę już wolna i przed wyjazdem będę miała dla siebie dwa tygodnie na różne sprawy. W trakcie jednak przemyślałam sprawę dokładniej...
Jednak moja niechęć do pracy chyba przeważyła, bo zdecydowałam się powiedzieć wcześniej mojemu pracodawcy o swoich planach. Okazało się, że wszyscy poszli mi na rękę i ten tydzień jest moim ostatnim dniem pracy :)
Bardzo się cieszę, bo to oznacza, że będę miała cały miesiąc na dokończenie i zorganizowanie wszystkich spraw. A to jest bardzo potrzebne.
Jak to zawsze przed każdym wyjazdem jest masa rzeczy do załatwienia i masa znajomych do spotkania. Na razie nie wiem nic. Jak wygląda sprawa ubezpieczenia? Co jeśli zachoruję w Niemczech? Zostaje mi tylko prywatny lekarz? Muszę też rozejrzeć się za pracą, porządnie spakować, spotkać się z masą ludzi jeszcze tu w Polsce i zrobić tysiące mniejszych rzeczy.
Dlatego cieszę się, że zdecydowałam się wcześniej zrezygnować z pracy. Taki odpoczynek i czas dla siebie jest ważny i bardzo potrzebny. Teraz będę przygotowana do wyjazdu jak nikt nigdy :) I każdemu kto decyduje się na ten krok gorąco to polecam.
(zdjęcie: ldd.tanihost.com)
(zdjęcie: ldd.tanihost.com)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz